Kiedy studiowałem na Akademii Ekonomicznej
w Krakowie oprócz uporządkowanego otoczenia wokół uczelni, mogłem „podziwiać” widok krakowskiego „Szkieletora”
– niedokończonej inwestycji z czasów PRL-u. Ta niedokończona budowla przetrwała
w centrum miasta do dzisiaj, symbolizując w sferze fizycznej nie dokończone
działanie, a w sferze emocjonalnej przypominając każdemu Krakusowi ( gościom
niestety też), jak czujemy się kiedy
czegoś nie kończymy.
Rzeczy nie dokończone uświadamiają nam, że
mamy jakieś braki, które spowodowały, że nasze pierwotne pomysły nie zostały
dokończone. „Szkieletor” został zaprojektowany w latach 60-tych XX. wieku. Pierwotne
plany wybudowania największego wieżowca w Krakowie dla Naczelnej Organizacji Technicznej podobno
miały być wspierane przez ówczesne władz państwowe, które zainteresowane były
wybudowaniem nowej siedzi Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii
Robotniczej. Inwestycja ruszyła w 1975 roku, ale w 1979 stanęła z powodów… ekonomicznych
– braku środków na inwestycję. Pomimo tego, że z końcem czasów PRL- u budynek
przechodził z rąk do rak, do dzisiaj nie doczekał się zakończenia inwestycji
rozpoczętej 36 lat temu.
Chociaż straszące obdrapane konstrukcję
stały się doskonałym miejscem do umieszczania reklamy wielkopowierzchniowej, to
przypominają wszystko, co wiąże się z rzeczami niedokończonymi – gniew,
poczucie bezsilności, ale przede wszystkim braku odpowiedzialności za rezultat,
kiedy zależy on od współdziałania kilku stron.
Tak samo jak irytuje widok „Szkieletora”,
może nas irytować rozpoczęta praca zawodowa, która „utknęła”, albo
niedokończony remont. Wszystkie rzeczy niedokończone manifestują się w postaci
nagromadzonych rzeczy, które „straszą”, przeszkadzają nam i denerwują, bo są efektem braku
mobilizacji do dokończenia.
Czasem mobilizacją do dokończenia może być
lęk przed krytyką, ale znacznie lepiej byłoby, żeby było to poczucie
przyzwoitości i odpowiedzialności.
Niedokończone rzeczy (zarówno te małe jak
i duże) pokazują nam, że w działaniu brakuje nam systematyczności, mobilizacji,
albo że odpowiedzialnością za rezultat
postanowiliśmy się podzielić z kimś, kto zupełnie o tym nie wie. I tak za
porządek domowy – z małżonkiem i dziećmi, za efekt w pracy-z kolegami, lub szefem, a w organizacji
społecznej- z członkami tej organizacji.
Stephen R. Covey mawiał, że „wszystko
zaczyna się dwa razy. Najpierw w umyśle, a potem w fizycznie”.
O ile proces tworzenia „Szkieletora”
dokonywany był przez dwie epoki historyczne i decyzje kilku właścicieli, o
tyle w naszym życiu codziennym znacznie
łatwiej jest wziąć odpowiedzialność i działać realizując nasze zadania
i cele życiowe. Wystarczy, że uświadomimy sobie, że mamy na rezultat
duży wpływ i zależy nam na dokończeniu tego co zaczęliśmy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz