Tradycyjne
aktywa, które uznaje ekonomia to m. in.: pieniądze, papiery wartościowe,
nieruchomości, patenty, licencje, itd. Te wszystkie rzeczy są policzalne. Można
zmierzyć ich wartość, wycenić i ustalić jak można je porównywać.
Warto
jednak zastanowić się nad tym, jakim cennym aktywem niematerialnych może być to,
co na co dzień do siebie mówimy, wyrażając swoje myśli, emocje, przeżycia, bądź
uczucia. Gdy odkryłem prezentowane już na tym blogu eksperymenty Masaru Emoto
(„Wpływ
emocji, obrazów i słów na nasz biznes”, wpis z dnia 14. lutego 2015 r.) uświadomiłem sobie, że to jak do
siebie mówimy ma znaczenie.
Na
co dzień zwracam uwagę na to co ludzie do siebie mówią. Nauczyłem się, że
słuchanie ludzi jest najlepszą formą poznania ich myśli, emocji, poglądów.
Człowiek jest w stanie słowami powiedzieć o sobie wszystko, dlatego słuchając
innych możemy dowiedzieć się jaką koncepcję na siebie ma nasz rozmówca. Dzisiaj
o tych słowach, które nam przeszkadzają w rozwijaniu swojego osobistego
potencjału.
Słowa
niemocy
Kapitał
słowa wymaga dobrego inwestowania. Jeśli nie interesujemy się tym, co mówimy,
nasze słownictwo może przypominać ciągłe narzekanie. To, co wypowiadamy, wpływa
na naszych kolegów w pracy, klientów i partnerów gospodarczych. Słowa niemocy
działają jak toksyny, które roznoszą się po zdrowym otoczeniu. Wiele z nich
stało się naszą bezmyślną codziennością. Oto kilka przykładów.
Trudno, martwię się, nie da się
Wielokrotnie
słyszałem od różnych osób, te toksyczne
słowa wypowiadane w różnych kontekstach. Bije z nich bezruch, samotność i
bezradność. Osoby, które posługują się takimi słowami, często nie zdaja sobie
sprawy jak bardzo szkodzą sobie i innym tworząc atmosferę bezsilności,
poddawania się i stawiania sobie barier. Przecież „trudność” w konsekwencji
zniechęca, lub wymaga wiele wysiłku. „Martwienie się”, lub „zmartwienie” to
przeciwieństwo „ożywienia”. Czy naprawdę „martwiący się ” nie czują, że
zamartwienie to dążenie bycia martwym? Przyglądnijmy się innym zwrotom, które
blokują rozwój przedsiębiorstwa i relacji w samym przedsiębiorstwie.
Jest z tym duży problem
Wiadomo
już, że po takim komunikacie poradzenie sobie z tym problemem wymaga „wysiłku”,
„starania się”, a często nawet „walki”, „bitwy” i innych przejawów „ciężkiej
pracy”. Po takim dniu zmagań powrót do domu przypomina powrót z bitwy, tyle że
jest to bitwa, w którą sami się wciągnęliśmy- uwierzyliśmy w problem.
To ode mnie (od nas) nie zależy
To
postawa mówiąca o tym, że „ONI”, niezależnie od tego, co zrobimy, postanowią coś
za nas. „ONI” to instytucje publiczne (rząd, parlament, samorząd, itd.), źli
szefowie, banki, które nie dają kredytu (a jak już dały to w drogich CHF),
urzędnicy, czasem nasi koledzy z pracy, którzy się „potrafili ustawić”. „ONI”
to rzekomo ci silniejsi, mądrzejsi, więcej mogący, a my-ci słabsi. Tak myśląc
czujemy, że jesteśmy ograniczeni i bezsilni. Taka postawa kompletnie zniechęca
nas do działania. Przekonanie o wyższości owych „Tych” zupełnie wstrzymuje
jakiekolwiek staranie się. To prawda, że nie na wszystko mamy wpływ, ale jeżeli
taka postawa staje się naszym sposobem myślenia, to porażka staje się stylem
życia. Czy warto tak się poniżać?
Nie chce mi się! Po co się starać? Odpuszczam,
jestem zrezygnowany/a, nie uda się…
To
mieszanka lenistwa i braku wytrwałości. Szczególnie szkodliwa, kiedy jedno
zaczyna napędzać drugie. Najpierw brak chęci do działania, a potem gdy się już
zacznie coś robić, zniechęcanie się do zrobienia tego do końca. W konsekwencji
zniechęcenie „inspiruje” do większej bierności. Współczuję serdecznie tym,
którzy się tak przejawiają.
Każdy
może napisać sporo słów niemocy i pewnie dużo dodać do przytoczonych powyżej
wyrażeń. Słowa niemocy są częścią naszego języka. Każdy ma prawo do chwil
słabości. Jeśli jednak chwila trwa kilkadziesiąt lat to słowa niemocy zaczynają
stawać się koszmarem, w który owinęliśmy swoje życie.
Gdy
w swoich kontaktach z ludźmi kieruję ich uwagę na to co mówią, zwłaszcza wtedy,
gdy dotyka to słów niemocy, często słyszę „ale przecież tak się mówi”. To
prawda. Tyle, że taka postawa nie unieważnia zasady działania mocy słowa.
Usprawiedliwiając się, że inni tak robią, bądź, że takie sformułowanie jest
powszechne, zrzucamy z siebie odpowiedzialność za nasze słownictwo.
Warto
dbać o słowa i kulturę naszych myśli, bo to jest cenny kapitał naszego umysłu.