28 marca 2015

Kapitał słowa – cz. I


Tradycyjne aktywa, które uznaje ekonomia to m. in.: pieniądze, papiery wartościowe, nieruchomości, patenty, licencje, itd. Te wszystkie rzeczy są policzalne. Można zmierzyć ich wartość, wycenić i ustalić jak można je porównywać.
Warto jednak zastanowić się nad tym, jakim cennym aktywem niematerialnych może być to, co na co dzień do siebie mówimy, wyrażając swoje myśli, emocje, przeżycia, bądź uczucia. Gdy odkryłem prezentowane już na tym blogu eksperymenty Masaru Emoto („Wpływ emocji, obrazów i słów na nasz biznes”, wpis z dnia 14. lutego 2015 r.) uświadomiłem sobie, że to jak do siebie mówimy ma znaczenie.
Na co dzień zwracam uwagę na to co ludzie do siebie mówią. Nauczyłem się, że słuchanie ludzi jest najlepszą formą poznania ich myśli, emocji, poglądów. Człowiek jest w stanie słowami powiedzieć o sobie wszystko, dlatego słuchając innych możemy dowiedzieć się jaką koncepcję na siebie ma nasz rozmówca. Dzisiaj o tych słowach, które nam przeszkadzają w rozwijaniu swojego osobistego potencjału.
Słowa niemocy
Kapitał słowa wymaga dobrego inwestowania. Jeśli nie interesujemy się tym, co mówimy, nasze słownictwo może przypominać ciągłe narzekanie. To, co wypowiadamy, wpływa na naszych kolegów w pracy, klientów i partnerów gospodarczych. Słowa niemocy działają jak toksyny, które roznoszą się po zdrowym otoczeniu. Wiele z nich stało się naszą bezmyślną codziennością. Oto kilka przykładów.
Trudno, martwię się, nie da się
Wielokrotnie słyszałem od różnych osób,  te toksyczne słowa wypowiadane w różnych kontekstach. Bije z nich bezruch, samotność i bezradność. Osoby, które posługują się takimi słowami, często nie zdaja sobie sprawy jak bardzo szkodzą sobie i innym tworząc atmosferę bezsilności, poddawania się i stawiania sobie barier. Przecież „trudność” w konsekwencji zniechęca, lub wymaga wiele wysiłku. „Martwienie się”, lub „zmartwienie” to przeciwieństwo „ożywienia”. Czy naprawdę „martwiący się ” nie czują, że zamartwienie to dążenie bycia martwym? Przyglądnijmy się innym zwrotom, które blokują rozwój przedsiębiorstwa i relacji w samym przedsiębiorstwie.
Jest z tym duży problem
Wiadomo już, że po takim komunikacie poradzenie sobie z tym problemem wymaga „wysiłku”, „starania się”, a często nawet „walki”, „bitwy” i innych przejawów „ciężkiej pracy”. Po takim dniu zmagań powrót do domu przypomina powrót z bitwy, tyle że jest to bitwa, w którą sami się wciągnęliśmy- uwierzyliśmy w problem.
To ode mnie (od nas) nie zależy
To postawa mówiąca o tym, że „ONI”, niezależnie od tego, co zrobimy, postanowią coś za nas. „ONI” to instytucje publiczne (rząd, parlament, samorząd, itd.), źli szefowie, banki, które nie dają kredytu (a jak już dały to w drogich CHF), urzędnicy, czasem nasi koledzy z pracy, którzy się „potrafili ustawić”. „ONI” to rzekomo ci silniejsi, mądrzejsi, więcej mogący, a my-ci słabsi. Tak myśląc czujemy, że jesteśmy ograniczeni i bezsilni. Taka postawa kompletnie zniechęca nas do działania. Przekonanie o wyższości owych „Tych” zupełnie wstrzymuje jakiekolwiek staranie się. To prawda, że nie na wszystko mamy wpływ, ale jeżeli taka postawa staje się naszym sposobem myślenia, to porażka staje się stylem życia. Czy warto tak się poniżać?
Nie chce mi się! Po co się starać? Odpuszczam, jestem zrezygnowany/a, nie uda się…
To mieszanka lenistwa i braku wytrwałości. Szczególnie szkodliwa, kiedy jedno zaczyna napędzać drugie. Najpierw brak chęci do działania, a potem gdy się już zacznie coś robić, zniechęcanie się do zrobienia tego do końca. W konsekwencji zniechęcenie „inspiruje” do większej bierności. Współczuję serdecznie tym, którzy się tak przejawiają.
Każdy może napisać sporo słów niemocy i pewnie dużo dodać do przytoczonych powyżej wyrażeń. Słowa niemocy są częścią naszego języka. Każdy ma prawo do chwil słabości. Jeśli jednak chwila trwa kilkadziesiąt lat to słowa niemocy zaczynają stawać się koszmarem, w który owinęliśmy swoje życie.
Gdy w swoich kontaktach z ludźmi kieruję ich uwagę na to co mówią, zwłaszcza wtedy, gdy dotyka to słów niemocy, często słyszę „ale przecież tak się mówi”. To prawda. Tyle, że taka postawa nie unieważnia zasady działania mocy słowa. Usprawiedliwiając się, że inni tak robią, bądź, że takie sformułowanie jest powszechne, zrzucamy z siebie odpowiedzialność za nasze słownictwo.
Warto dbać o słowa i kulturę naszych myśli, bo to jest cenny kapitał naszego umysłu.

25 marca 2015

Wiara a cierpliwość




„Wiara” w powszechnym rozumieniu odnosi się do relacji, jakie nawiązujemy z Bogiem. Wiara stała się pojęciem religijnym, a jej sens i rozumienie został pozostawiony Kościołom i kapłanom. Pisząc dalej o wierze nie mam na myśli wiary w Boga, czy naszego stosunku do Boga. Chodzi mi o wiarę polegającą na uznaniu, że coś jest prawdą pomimo tego, że nie ma racjonalnych dowodów na to, że tak jest. Właśnie na tym polega moim zdaniem wiara w siebie i w nasze możliwości.
Wiara w siebie to inwestowanie w przekonanie, że jest się zdolnym do osiągnięcia czegoś, co obecnie fizycznie nie występuje (np. oczekiwany wygląd, umiejętności, osiągnięcia, stan zdrowia, stan konta bankowego). Wierząc w coś sprawiamy, że taka wizja ( nas, świata otaczającego) jest w nas żywa. Wiara w siebie jest nam potrzebna na każdym etapie życia i stawiania sobie nowych celów życiowych, niezależnie od tego na jakim etapie samorozwoju jesteśmy i czym się zajmujemy.
Budowanie biznesu wymaga wiary. Wiary w to, że nam się powiedzie. Co stoi na przeszkodzie sile wiary w nas?
Dzisiejsze czasy preferują natychmiastowy efekt. Nazwijmy to efektem hydraulika. Działa to tak: po odkręceniu zaworu kranu woda zaczyna płynąć. Ale w biznesie tak prawie nigdy się nie dzieje, podobnie kiedy stawiamy sobie odważne cele. Zanim coś zaistnieje wymaga odpowiedniego czasu na zmaterializowanie. Woda w kranie może pojawić się tuż po przekręceniu uchwytu kranu. Inne zmiany wymagają jednak czasu, żeby to zaistniało i cierpliwości, żeby się na to można było doczekać.
Jeżeli dotyczy to zaistnienia zjawisk ogólnie znanych (wschód słońca, wzejście plonów) to nie wywołuje to zniecierpliwienia. W takich wypadkach łatwo przewidzieć moment w którym pojawi się oczekiwany efekt. Skutki działań gospodarcze nie są tak oczywiste jak prawa natury. Problem braku cierpliwości dotyczy sytuacji, w których nie wiemy, kiedy pojawi się efekt.
Kocham biznes za to, że nagroda przychodzi zwykle w najmniej spodziewanym momencie. Jedynym naszym zagrożeniem jest utrata wiary w to, że to co robimy ma sens. Wiary, jako nasze głębokie przekonanie w sens tego co robimy. Brak wiary zagraża naszej cierpliwości. Cierpliwość przejawia się w spokoju i opanowaniu, wierząc, że oczekiwany efekt nadejdzie.

21 marca 2015

Wytrwałość




Winston Churchill u schyłku swojej kariery został zaproszony do jednej ze szkół na uroczyste rozpoczęcie roku szkolnego. Dyrektor szkoły z dumą długo witał gościa i przytaczając jego zasługi dał uczniom do zrozumienia, że za chwilę usłyszą najważniejsze przemówienie w ich życiu. Gdy Churchill wszedł na mównicę, uczniowie spodziewali się długiego wystąpienia i byli gotowi do robienia notatek. Tymczasem usłyszeli tylko kilka słów:
„Nigdy, nigdy, nigdy, nigdy się nie poddawaj…” po czym Churchill zszedł z mównicy. Wystąpienie długo zapamiętano i o nim mówiono. Jego przesłanie było proste. Bądź wytrwały.
Zniechęcenie do działania jest największym zagrożeniem dla organizacji, jakie może w trwały sposób unicestwić drogę do sukcesu.
Ray Kroc – założyciel McDonald’ s bardzo cenił wytrwałość jako wartość.
„Nic nie może zająć miejsca wytrwałości.
Talent jej nie zastąpi; nic nie zdarza się częściej niż niespełniony człowiek o wielkim talencie.
Geniusz jej nie zastąpi; niewynagrodzony geniusz jest prawie przysłowiowy.
Wykształcenie jej nie zastąpi.
Świat jest pełen wykształconych i opuszczonych.
Wytrwałość i determinacja są jedynie wszechmocne.”
(Blanchard i V. Peale w książce pt. „Etyka Biznesu”.)
Brian Tracy, trener i zawodowy mówca, w swojej książce pt. „Potęga pewności siebie” przypomina słowa Napoleona Hilla: „wytrwałość jest dla charakteru człowieka, jak węgiel dla stali”. W drodze do sukcesu człowiekowi towarzyszą często porażki, które są lekcją dla naszego charakteru. Gdyby wszystko przychodziło nam bardzo łatwo nie mielibyśmy okazji do mobilizowania się. Bez porażek wytrwałość nie byłaby potrzebna. Ale właśnie to jak reagujemy na porażki decyduje o tym, czy poddajemy się, czy wytrwale dążymy do celu.
 B. Tracy („Potęga pewności siebie”, s. 133) pisze dalej: „W rzeczywistości miernikiem twojej wiary w siebie i zdolności do osiągania sukcesu jest wytrwałość. Jeśli masz całkowitą pewność i żadnych wątpliwości, że jeśli wytrwasz wystarczająco długo i będziesz wystarczająco ciężko pracował, to ostatecznie wygrasz, nic nie jest w stanie cię zatrzymać.”
Wymówki, zniechęcenie, utrata motywacji są przeszkodą w byciu wytrwałym. Moja młodsza córka kiedyś zapytała mnie: tato, co trzeba robić, żeby odnieść sukces? Wśród dwóch cech wymieniłem właśnie wytrwałość, bo bez niej nie wyrobimy w sobie odpowiednich nawyków do działania, które będą zgodnie z naszymi oczekiwaniami. Wytrwałość jest rytuałem, który kultywując zaprowadzi nas do sukcesu.
Wytrwałość to ciągłe trwanie w działaniu, pomimo okoliczności, nastrojów, humoru, opinii innych i pogody za oknem. Myślę, że jest to cecha, która powinna być przedmiotem zainteresowania pedagogów i przedsiębiorców, bo jest ważną składową kompetencji umysłowych, które decydują o odnoszeniu sukcesu.

18 marca 2015

Uczciwość




Jakich wartości potrzebuje współczesny biznes? Co decyduje o moralnym sukcesie organizacji? Pewnie jest ich sporo, ale niezwykle ważną cechą jest uczciwość.
Uczciwość dotyczy kilku sfer. Po pierwsze uczciwości wymagają zarówno relacje wewnętrzne jak i zewnętrzne. W ramach relacji wewnętrznych uczciwość dotyczy sposobu traktowania pracowników, tworzenia systemów wynagrodzeń, zasad postępowania zarówno wtedy, kiedy efekty tego postępowania są widoczne, jak i wtedy, kiedy ich nie widać. W relacjach z kontrahentami i klientami uczciwość to solidne, zgodne z deklaracjami i ofertą działanie (w ramach usługi), lub wytwarzanie produktów (w ramach produkcji). W skrócie można to ująć, że jest to poszanowanie prawa w relacjach z klientami i kontrahentami, wywiązywanie się z umów, zgodność naszych intencji z działaniami i rzetelne informowanie o swojej działalności.
Uczciwość to prawość. Peter F. Drucker, zwany papieżem zarządzania, ujmuje to tak: "Ostatecznym dowodem szczerości i powagi kierownictwa jest bezkompromisowy nacisk na prawość charakteru- ponieważ przywództwo realizuje się poprzez charakter i to charakter ustala wzory, potem zwrotnie naśladowane. Charakteru nie można się nauczyć; jeśli ktoś na swe stanowisko nie przynosi go ze sobą, nie nabędzie go nigdy. Charakteru nie sposób udawać. Ludzie z którymi się pracuje, a zwłaszcza podwładni, już po kilku tygodniach wiedzą, czy mają do czynienia z człowiekiem prawym, czy nie. Mogą wybaczyć: niekompetencję, ignorancję, niepewność, a nawet złe maniery. Ale nie wybaczą, jeśli komuś nie dostaje prawości. Nie wybaczą także takiego wyboru kierownictwu."
Uczciwość wymaga codziennego potwierdzania i codziennej praktyki. To jest wartość, która powinna być wnoszona przez każdego szefa, bo tylko wtedy jest szansa, że taką postawę przejmą od nich pracownicy niższego szczebla. Dzięki uczciwości pracowników klient może być nośnikiem dobrej opinii o organizacji i jej produktach.
Uczciwość jest wartością fundamentalną w dzisiejszym biznesie. Bez niej nie stworzymy długotrwałego sukcesu, nie zainspirujemy pracowników, nie zachęcimy klientów i nie zbudujemy zaufania kontrahentów i partnerów gospodarczych.
Maciej Osuch, trener i wykładowca, w swojej książce pt. „Uczciwi inaczej” pisze o tym jak łatwo stać się sprawcą kradzieży w sprawach drobnych, jak kartka papieru, większych z udziałem osób wpływowych i największych robionych przez duże instytucje międzynarodowe. To poruszająca książka, która przy odrobinie autorefleksji pomoże prawidłowo wybierać i dostrzegać to, z jaką łatwością odchodzimy od wartości w życiu codziennym.
W dzisiejszym biznesie panuje prymat intelektu nad wartościami. Ludzie nieuczciwi nazywani są zaradnymi, sprytnymi i przenikliwymi, tylko dlatego, że potrafią wymyślić rozwiązanie, które będzie skutkowało dochodami, niezależnie od etyki takiego postępowania. Sukces ekonomiczny staje się dla nich jedynym celem. Uczciwość staje się powodem do wykazywania słabości i „niedopasowania do realiów życia” dla tych, którzy tak chcą postępować. Patologia takiego myślenia bierze się stąd, że dążenie do zysku zostało pozbawione sensu recenzji etycznej.
Zbyt łatwo ulegamy pokusie, jaką jest akceptacja chwilowych korzyści, w zamian za odejście od wartości.


14 marca 2015

Duma




Uczciwe zasady współdziałania i dobra atmosfera mogą być podstawą budowania dumy z tego, gdzie się pracuje i z kim się pracuje. Dzisiejsze młode pokolenie pracowników szuka mistrzów, od których może się uczyć postępowania. Sukces organizacji jest pochodną umiejętności kadry zarządzającej w prezentowaniu mistrzostwa i dzielenia się nim z innymi. Takie relacje sprzyjają właściwym wzorcom postępowania, oceny sytuacji i podejmowania działania. Poczucie bycia częścią dobrego i zgranego zespołu daje olbrzymią satysfakcję z tego co się robi. Spełnione osoby emanują entuzjazmem i dobrą samooceną, dzięki czemu rośnie ich zaangażowanie i radość z wykonywanego zajęcia. Dumni z siebie pracownicy stają się nośnikiem dobrej informacji o własnej organizacji i wzorem do naśladowania.
Nie zawsze jednak tak bywa, bo duma i poczucie wartości jest indywidualnym produktem naszego sposobu myślenia. Nawet najlepsza atmosfera nie będzie gwarantem tego, jaka jest osobista ocena rezultatów tego co robimy. Sztuka budowania dumy to proces indywidualnej pracy z samym sobą, konfrontowania się z oceną innych i budowania swoich przekonań o sobie. Źródłem pierwszych przekonań o swojej wartości jest rodzina, w której dojrzewa się i słyszy pierwsze dowody akceptacji, lub słyszy niedocenienie. Sporo dorosłych osób dobrze wykonujących swoje obowiązki nie do końca wierzy w swoją przydatność, bo w uszach dźwięczą im słowa słyszane w dzieciństwie od rodziców, lub nauczycieli: „nie dajesz sobie rady”, „musisz się lepiej postarać”, „popatrz, inni robią to lepiej”. Pomimo komplementów słyszanych teraz od przełożonych, czują się sfrustrowani. Chcą udowodnić światu, że są naprawdę dobrzy, ale kolejne sukcesy nie poprawiają ich samooceny. Dlaczego?
Bo to my dokonujemy wyboru, jak chcemy myśleć o sobie. Nasza wielkość, lub słabość rodzi się w naszym umyśle. Pomimo różnych opinii o nas samych warto pamiętać o tym, że to nie inni mają być świadectwem tego jacy jesteśmy. Tylko my sami możemy sprawić, żeby się ze sobą dobrze poczuć.
Jak pisał Kenneth Blanchard i Norman Vincent Peale w swojej pracy pt. „Etyka biznesu”:
„Każdego dnia masz do wyboru dwie możliwości (…). Możesz zdecydować, że dobrze się czujesz z samym sobą albo możesz wybrać samopoczucie przegranego. Dlaczego wybrać to drugie? Jedno z mich ulubionych powiedzeń przypisywane Eleonorze Roosevelt brzmi:
Nikt nie może wpędzić cię w poczucie niższości bez twojej zgody”.
Poczucie własnej wartości jest konieczne do tego, by dobrze się ze sobą poczuć. Ważne, by być dumnym ze swoich osiągnięć. Problemem jest zbyt mało lub zbyt dużo dumy. Problemem jest niedocenianie siebie, ale także przecenianie siebie i postrzeganie się jako osoby „najważniejszej”. Ważne, by duma nie przerodziła się w pychę.
Sporo stereotypowych wzorców myślenia o organizacji kultywuje narzekanie i krytykowanie pracodawcy lub przełożonego uznając to jako standard. Warto jednak zauważyć, że zdecydowaną większość dnia poświęcamy na pracę, a w wypadku osób pełniących stanowiska  kierownicze czas pracy wydłuża się jeszcze bardziej niż standardowe 8 godzin. Dobre samopoczucie w miejscu pracy, zadowolenie z siebie i z tego co się robi jest współczesną potrzebą cywilizacyjną, którą Abraham Maslow nazwał „akceptacją”.
Poczucie własnej wartości
Dr Nathaniel Branden, który zawodowo zajmuje się propagowaniem poczucia wartości, twierdzi, że: „ekonomiczne zapotrzebowanie na dużą liczbę ludzi o wysokiej samoocenie nie ma w historii precedensu i stanowi punkt zwrotny w rozwoju ludzkości.” (6 filarów poczucia własnej wartości, s. 237). N. Branden na podstawie swoich badań ustalił, że wysoka samoocena stała się pilną potrzebą wszystkich, którzy uczestniczą w procesie produkcji, czy dostarczania usługi. Co więcej, ta potrzeba dotyczy pracowników bez względu na zajmowane stanowisko. Poczucie własnej wartości wynika z olbrzymiego tempa zmian, które obejmują takie elementy jak:
·         cięgle wzrastająca eksplozja wiedzy, technologii i gwałtowne zapotrzebowanie na pracowników dobrze wykształconych, z umiejętnościami werbalnymi, matematycznymi i społecznymi
·         przejście od gospodarki produkcyjnej do informacyjnej, co wiąże się ze spadkiem zapotrzebowania na pracowników fizycznych
·         bardzo duża konkurencyjność, która wymaga od przedsiębiorców pomysłowości i wiary w siebie
·         rosnące zapotrzebowanie na pracowników umiejących sobą samokierować, świadomych i odpowiedzialnych, którzy są zaangażowani i innowacyjni
·         rola umysłu jako centralnego i dominującego czynnika aktywności ekonomicznej
Powyższe zmiany widoczne są na każdym szczeblu organizacji. Coraz bardziej widoczne jest zacieranie się sztywnego podziału na „kierowników” i „personel”.
Zespół, składający się z ludzi świadomych, mających poczucie własnej wartości i przydatności, lepiej radzi sobie z wyzwaniami. Warto wspierać na co dzień komplementami swoje otoczenie i doceniać siebie za postęp, który codziennie dokonujemy w drobnych sprawach.