05 grudnia 2015

DZIAŁAM – O CUDACH W MOIM ŻYCIU

Święty Mikołaj, niecierpliwe czekanie na  prezenty, radość z dostawania i radość z obdarzania. Takie nastroje zdominowały ostatnie dni. Nic dziwnego. Spora część dzieci jak co roku z wytęsknieniem wyczekiwać będzie na wizytę tego, który będzie dawał prezenty. Kiedy byłem dzieckiem, pewnego ranka zorientowałem się, kto na prawdę zbierał listy do Świętego Mikołaja, a potem roznosił prezenty. Byłem bardzo rozczarowany, ale dzięki temu stopniowo uświadamiałem sobie, że są dwa rodzaje cudów.
Pierwszy rodzaj cudów to wszystkie zdarzenia, które dzieją się pod wpływem ingerencji Istot Wyższego Rzędu w nasze życie. To wszystkie cudowne uzdrowienia jakich doświadczają ludzie w sposób, który z perspektywy zachodniej medycyny jest  nie zrozumiały i nie wytłumaczalny. To również materialne dowody na istnienie Boga, Stwórcy, Wyższej Inteligencji, Wyższego Planu, które mogą dotyczyć zdarzeń, lub osób, które w niewytłumaczalny naukowo sposób uchroniły siebie, lub swoich bliskich przed przykrymi konsekwencjami- wypadkiem, utratą życia lub zdrowia. Wiara w takie CUDA przychodzi mi łatwo, bo  jestem człowiekiem, który wierzy w istnienie Boga, Aniołów i Niewidzialnego Świata. Te CUDA świadczą o związku rzeczy widzialnych i niewidzialnych. Może są po to, żeby inspirować ludzi do lepszego odkrywania siebie?
Gdy byłem dzieckiem miałem skłonność do wrzucania w kompetencje Pana Boga wielu rzeczy, które nagle pojawiały się w moim życiu. Między innymi dotyczyło to działalności Świętego Mikołaja i prezentów w moim domu. Im byłem starszy, od dnia kiedy to odkryłem, że to moi rodzice stoją za mikołajową aktywnością, doświadczałem coraz więcej sytuacji i okoliczności świadczących o tym, że jest drugi rodzaj CUDU, ale kryje się za nim zupełnie inna magia. Gdy kilka lat temu, byłem na jednym ze szkoleń, usłyszałem najlepsza definicję tego drugiego rodzaju CUDU.
Ta definicja głosi, że słowo CUD, to skrót od słów:
„CZAS
UNIEŚĆ
DUPĘ”.
To było jak objawienie, jak najprostsze, najtrafniejsze i najdoskonalsze ujęcie tego, co zrobić, żeby nasze życie w cudowny sposób zmieniło się na lepsze. DZIAŁAĆ, DZIAŁAĆ I JESZCZE RAZ DZIAŁAĆ.
Myślę, że problem polega na tym, że wielu dorosłych ludzi nie rozróżnia, gdzie kończy granica CUDÓW BOSKICH, a gdzie za cudowne zrządzenia losu jedynymi odpowiedzialnymi JESTEŚMY MY SAMI.
 Myślę, że to całkiem sprawiedliwe, że Pan Bóg tak urządził ten świat, że całkiem spory kawałek roboty zostawił nam samym po to, żebyśmy brali nasze tyłki w górę i podejmowali działania, żeby lepiej zarabiać, więcej wiedzieć, lepiej troszczyć się o nasze zdrowie, bliskich i znajomych. To zupełnie w porządku, że możemy decydować, gdzie chcemy spędzać urlop, jak chcemy pracować i z kim się spotykać. Oczekiwanie, że ktoś zrobi jakieś rzeczy za nas, wpycha nas w świadomość dziecka czekającego na darmowe prezenty.  Na dłuższą metę takie myślenie  będzie każdemu dorosłemu człowiekowi szkodziło.
W swoim  życiu doświadczyłem wielu CUDÓW JEDNEGO I DRUGIEGO RODZAJU. Za te pierwsze jestem bardzo wdzięczny Bogu, za te drugie jestem dumny z siebie. Te drugie cuda- na miarę ludzką- są najwspanialszym sposobem naśladowania BOGA, który nie strajkuje, nie żali się że ma sporo pracy, a mało urlopu i nie narzeka, że ponad połowa Ziemian kompletnie go nie rozumie.
Cud Mikołajowej nocy jest okazją, żeby dojrzeć, wyciągnąć kartkę i napisać list do SIEBIE  z prośba o CUD ludzki we własnym życiu. Wystarczy zamieścić w nim wszystkie swoje marzenia, a potem stopniowo podejmować działania na rzecz ich materializacji. CUDA są i nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Ich efektem jest LEPSZA JAKOŚĆ ZYCIA, której serdecznie życzę WSZYSTKIM.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz