15 lipca 2015

DRAMATOHOLIK i EMOCJE




Wspominałem już, że dobrostan jest związany miedzy innymi z tym, co mówimy i jakimi emocjom dajmy się „owinąć”. Na przykładzie postawy DRAMATOHOLIKA będzie można łatwo zaobserwować jak ważne jest nauczenie się panowania nad emocjami i słowami, które wypowiadamy, gdyż ciągłe ich kopiowanie przyciąga do naszego życia dokładnie to, co staje się przedmiotem naszych „czarnych” lub „białych myśli”.
DRAMATOHOLIK to osoba, która często wypowiada słowa typu: „jestem wykończony”, „żebyś wiedział, co ja przeszedłem”, „czułem niewyobrażalny ból”, „czułem się cały dzień dramatycznie”.
Takie wywody są rezultatem sedna problemu Dramatoholika, który ma potrzebę ciągłego zwracania na siebie uwagi i bycia w świetle reflektorów. Jednocześnie to wywoływanie sytuacji dramatycznych wiąże się z bardzo niską produktywnością. Dramatoholik wykorzystuje ciągłe zwlekanie ze wszystkim i wyszukiwanie problemów jako powód, żeby móc się usprawiedliwiać. To w istocie bardzo przykry typ postawy, bo najczęściej wynika z ciągnącego się ukrytego żalu i gniewu. Ulubionym „zajęciem” Dramatoholików jest wyszukiwanie winnych, a potem wskazywanie ich palcami. To daje przypływ adrenaliny i emocjonalnego kopa. Gdy takich impulsów brakuje wszystko „staje się bez sensu.”
Działanie pod wpływem adrenaliny, do której przywykł organizm powoduje, że ma on problemy z systematycznym realizowaniem zadań domowych i zawodowych. To sprawia, że działanie pod presją staje się nawykiem, który poprzez przepływ adrenaliny wchodzi w krew jako normalność.
Konsekwencją takiej postawy jest to, że Dramatoholik nie potrafi zachować równowagi, obiektywizmu, harmonii, ani też rozwinąć kompetencji duchowych. Nie odróżnia bycia zwycięzcą od bycia zwyciężonym, bo jedno i drugie kojarzy mu się z presją, adrenaliną i „trudnymi momentami”. Dramatoholicy łatwo przechodzą z jednej skrajności w drugą. Pod wieloma względami przypominają opisywanych poprzednio Buntowników. Dramatoholicy żyją od rozczarowania do rozczarowania, a ich postawa jest bardzo marzycielska i idealistyczna.
Częstymi formami ucieczki dla Dramatoholika jest alkohol lub narkotyki. Bardzo często takie osoby są przekonane, że równowagi powinny szukać w wyrównaniu poziomu hormonów, albo poprzez dobranie odpowiednich lekarstw. To ma pomóc w obserwowanym braku koncentracji i wahaniu nastrojów, ale zwykle prowadzi tylko do uzależnienia się od leków. Problem przecież nie znika i nie zniknie, dopóki nie nastąpi proces głębokiej wewnętrznej przemiany.
Taka przemiana powinna się zacząć od uświadomienia sobie tego, że dramaty życiowe są konsekwencją postawy opartej na poszukiwaniu problemów.
Dramatoholik powinien nauczyć się relaksować. Niszczący system działania oparty na adrenalinie wymaga stopniowego zastąpienia go innym opartym na równowadze i relaksie.
Sama świadomość tego, że posiada się cechy Dramatoholika pomaga wyrobić w sobie umiejętność zdystansowania się od tego, co dzieje się w danym momencie. Ponieważ sam rozpoznawałem przed laty takie stany u siebie, nauczyłem się patrzeć na swoje reakcje trochę jakby z boku. To pomaga stopniowo ograniczać ich ładunek i efekt w postaci napięcia emocjonalnego. Gdy pojawi się przypominające nam nasze zachowanie wzorzec typu „a teraz jestem wkurzony” dobrze jest nabrać sobie powietrza i zrobić głęboki wydech. Obniżeniu napięcia pomaga też nadanie temu, co się dzieje innego znaczenia słownego. Zamiast wybuchać słowami: „Jestem totalnie wkurzony”, można powiedzieć, „Jestem trochę poirytowany”. To pomaga złagodzić pojawiający się stan emocji, co z czasem przy kolejnym napięciu dostosuje sposób reakcji bardziej adekwatnej do sytuacji.
Panowanie nad własnym słownictwem jest kluczem do zapanowania nad własnymi emocjami. Słowa mają moc i albo mogą nas powstrzymywać przed nadmiernymi reakcjami, albo rozbudzać emocje do bardziej ekstremalnych. Dodawanie sobie słownych demobilizatorów w postaci: ”to mnie tak wkurza, że sobie sprawy nie zdajesz”, „jestem wyczerpany”, „dzisiejszy dzień jest bez sensu”, „oczywiście nic z tego nie wyjdzie”, staje się rozpoznawalne przez naszą podświadomość, która nie odróżnia tego, co realne od tego, co jest fikcją, lecz realizuje „plan”, jaki stworzyliśmy w naszych emocjach.
Takie dosypywanie sobie „słownych toksyn” powoduje, że popadamy w spiralę samospełniającej się przepowiedni i faktycznie doświadczamy okoliczności, które przyciągamy później do naszego życia.
Niezwykle pomocne w zapanowaniu nad własnymi emocjami jest powtarzanie sobie wcześniej przygotowanych i zapamiętanych afirmacji, które oddają stan, w jakim chcemy się znaleźć, gdy pojawia się sytuacja, która wywołuje starą reakcję emocjonalną. (O stosowaniu afirmacji pisałem już w kilku poprzednich wpisach.)
Całe piękno Wszechświata polega na tym, że mamy wolną wolę i dzięki niej możemy sami decydować o tym, jakie sytuacje chcemy przyciągać do naszego życia. Panując nad własnymi emocjami docieramy do sedna swojego człowieczeństwa, bo dzięki kontroli swoich reakcji możemy rozpocząć nowy sposób życia. Zmieniając swój sposób reakcji z czasem doświadczymy tego, że sytuacje i osoby, które nas „wkurzały” po jakimś czasie nie będą nas w ogóle „ruszały”, a stając się bardziej spokojnymi, opanowanymi i zrównoważonymi przyciągniemy do swojego życia takie osoby, które będą odpowiadały naszemu „zapotrzebowaniu emocjonalnemu”. Jednocześnie Ci, którzy wywoływali reakcje negatywne mogą odejść z naszego życia bezpowrotnie, bo my zaczynamy nadawać na innej częstotliwości myślenia używając innych słów i zachowań na co dzień.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz