Wspominałem już, że
dobrostan jest związany miedzy innymi z tym, co mówimy i jakimi emocjom dajmy
się „owinąć”. Na przykładzie postawy DRAMATOHOLIKA będzie można łatwo
zaobserwować jak ważne jest nauczenie się panowania nad emocjami i słowami,
które wypowiadamy, gdyż ciągłe ich kopiowanie przyciąga do naszego życia dokładnie
to, co staje się przedmiotem naszych „czarnych” lub „białych myśli”.
DRAMATOHOLIK to osoba,
która często wypowiada słowa typu: „jestem wykończony”, „żebyś wiedział, co ja
przeszedłem”, „czułem niewyobrażalny ból”, „czułem się cały dzień dramatycznie”.
Takie wywody są
rezultatem sedna problemu Dramatoholika, który ma potrzebę ciągłego zwracania
na siebie uwagi i bycia w świetle reflektorów. Jednocześnie to wywoływanie
sytuacji dramatycznych wiąże się z bardzo niską produktywnością. Dramatoholik
wykorzystuje ciągłe zwlekanie ze wszystkim i wyszukiwanie problemów jako powód,
żeby móc się usprawiedliwiać. To w istocie bardzo przykry typ postawy, bo
najczęściej wynika z ciągnącego się ukrytego żalu i gniewu. Ulubionym
„zajęciem” Dramatoholików jest wyszukiwanie winnych, a potem wskazywanie ich
palcami. To daje przypływ adrenaliny i emocjonalnego kopa. Gdy takich impulsów
brakuje wszystko „staje się bez sensu.”
Działanie pod
wpływem adrenaliny, do której przywykł organizm powoduje, że ma on problemy z
systematycznym realizowaniem zadań domowych i zawodowych. To sprawia, że
działanie pod presją staje się nawykiem, który poprzez przepływ adrenaliny
wchodzi w krew jako normalność.
Konsekwencją takiej
postawy jest to, że Dramatoholik nie potrafi zachować równowagi, obiektywizmu,
harmonii, ani też rozwinąć kompetencji duchowych. Nie odróżnia bycia zwycięzcą
od bycia zwyciężonym, bo jedno i drugie kojarzy mu się z presją, adrenaliną i
„trudnymi momentami”. Dramatoholicy łatwo przechodzą z jednej skrajności w
drugą. Pod wieloma względami przypominają opisywanych poprzednio Buntowników.
Dramatoholicy żyją od rozczarowania do rozczarowania, a ich postawa jest bardzo
marzycielska i idealistyczna.
Częstymi formami
ucieczki dla Dramatoholika jest alkohol lub narkotyki. Bardzo często takie
osoby są przekonane, że równowagi powinny szukać w wyrównaniu poziomu hormonów,
albo poprzez dobranie odpowiednich lekarstw. To ma pomóc w obserwowanym braku
koncentracji i wahaniu nastrojów, ale zwykle prowadzi tylko do uzależnienia się
od leków. Problem przecież nie znika i nie zniknie, dopóki nie nastąpi proces
głębokiej wewnętrznej przemiany.
Taka przemiana powinna
się zacząć od uświadomienia sobie tego, że dramaty życiowe są konsekwencją
postawy opartej na poszukiwaniu problemów.
Dramatoholik powinien
nauczyć się relaksować. Niszczący system działania oparty na adrenalinie wymaga
stopniowego zastąpienia go innym opartym na równowadze i relaksie.
Sama świadomość tego,
że posiada się cechy Dramatoholika pomaga wyrobić w sobie umiejętność
zdystansowania się od tego, co dzieje się w danym momencie. Ponieważ sam
rozpoznawałem przed laty takie stany u siebie, nauczyłem się patrzeć na swoje
reakcje trochę jakby z boku. To pomaga stopniowo ograniczać ich ładunek i efekt
w postaci napięcia emocjonalnego. Gdy pojawi się przypominające nam nasze
zachowanie wzorzec typu „a teraz jestem wkurzony” dobrze jest nabrać sobie
powietrza i zrobić głęboki wydech. Obniżeniu napięcia pomaga też nadanie temu,
co się dzieje innego znaczenia słownego. Zamiast wybuchać słowami: „Jestem
totalnie wkurzony”, można powiedzieć, „Jestem trochę poirytowany”. To pomaga
złagodzić pojawiający się stan emocji, co z czasem przy kolejnym napięciu
dostosuje sposób reakcji bardziej adekwatnej do sytuacji.
Panowanie nad własnym
słownictwem jest kluczem do zapanowania nad własnymi emocjami. Słowa mają moc i
albo mogą nas powstrzymywać przed nadmiernymi reakcjami, albo rozbudzać emocje
do bardziej ekstremalnych. Dodawanie sobie słownych demobilizatorów w postaci:
”to mnie tak wkurza, że sobie sprawy nie zdajesz”, „jestem wyczerpany”,
„dzisiejszy dzień jest bez sensu”, „oczywiście nic z tego nie wyjdzie”, staje
się rozpoznawalne przez naszą podświadomość, która nie odróżnia tego, co realne
od tego, co jest fikcją, lecz realizuje „plan”, jaki stworzyliśmy w naszych
emocjach.
Takie dosypywanie sobie
„słownych toksyn” powoduje, że popadamy w spiralę samospełniającej się
przepowiedni i faktycznie doświadczamy okoliczności, które przyciągamy później
do naszego życia.
Niezwykle pomocne w
zapanowaniu nad własnymi emocjami jest powtarzanie sobie wcześniej
przygotowanych i zapamiętanych afirmacji, które oddają stan, w jakim chcemy się
znaleźć, gdy pojawia się sytuacja, która wywołuje starą reakcję emocjonalną. (O
stosowaniu afirmacji pisałem już w kilku poprzednich wpisach.)
Całe piękno
Wszechświata polega na tym, że mamy wolną wolę i dzięki niej możemy sami
decydować o tym, jakie sytuacje chcemy przyciągać do naszego życia. Panując nad
własnymi emocjami docieramy do sedna swojego człowieczeństwa, bo dzięki
kontroli swoich reakcji możemy rozpocząć nowy sposób życia. Zmieniając swój
sposób reakcji z czasem doświadczymy tego, że sytuacje i osoby, które nas
„wkurzały” po jakimś czasie nie będą nas w ogóle „ruszały”, a stając się
bardziej spokojnymi, opanowanymi i zrównoważonymi przyciągniemy do swojego
życia takie osoby, które będą odpowiadały naszemu „zapotrzebowaniu
emocjonalnemu”. Jednocześnie Ci, którzy wywoływali reakcje negatywne mogą
odejść z naszego życia bezpowrotnie, bo my zaczynamy nadawać na innej
częstotliwości myślenia używając innych słów i zachowań na co dzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz